niedziela, 18 listopada 2012

Wonderful time in Chicago - windy city

02.11.2012r. - (piatek) start




Nie mam słów aby opisac, jak dobrze czułam sie w tym mieście. I chociaż pogoda nie jest tam tak samo piękna jak w colorado, to wciąż mogę zaliczyc ten weekend do jednego z najlepszych w moim życiu. swoją podróż rozpoczęlam tym razem o 3.30 w nocy i tak jak poprzednim razem zostawilam samochód na parkingu, pojechałam autobusem na lotnisko i there we go! Zawsze mam to uczucie, ze nie znajdę bramki na lotnisku, mojego terminalu a mój samolot odleci wesoły i szczęśliwy beze mnie, co oczywiście jeszcze nigdy sie nie przytrafiło, bo lotniska są tak dobrze oznakowane, albo pełne pomocnych ludzi, ze nie ma opcji sie pogubić, wystarczy jednak opuścić dom trochę wcześniej coby miec zapas czasu i sie nie stresowac.

Wracając do tematu, początkowo plan był taki, ze pojadę do Chicago z Kate (Maryland) niestety sie nie udało, ale znalazłam inna koleżankę, która była chętna podrozowac ze mna, wiec zabookowalysmy pieknie hostel z dwuosobowym pokojem, ona dokupila swoj bilet lotniczy, wszystko bylo pieknie! az zgadnijcie co...tydzien przed wyjazdem napisala mi, ze jednak nie moze jechac, bo jej hosci zrobili pomylke i nie wracaja z hawaii w piatek, tylko w sobote a ona zeby przebukowac bilet musialaby wydac $150 wiec calkowicie rozumialam jej sytuacje, plus to nie byla jej wina. Tak czy inaczej zostalam z dylematem, leciec sama czy odwolac moj lot... Zostalam przy tym, zeby sprobowac swoich sil i bylam jak najbardziej gotowa na ta przygode! W Chicago mam rowniez znajomego z Francji ( au pair), ktorego rowniez, tak samo jak kolezanke z san francisco, poznalam na training school, i juz dawno temu mowil mi, zebym przyjezdzala, ze pokaze mi Chicago i ogolnie nie mam czym sie martwic, zapytal nawet swojego hosta czy moze miec weekend, w ktory przyjezdzam wolny. I tak tez sie stalo, moj francuski przyjaciel odebral mnie w piatek o 9.00 rano z lotniska w Chicago :). Nie wiedzialam, ze bedzie chcial az tak sie poswiecic, bo musial jechac na lotnisko okolo 40minut tramwajem, zaraz po tym jak zaprowadzil swoje host dzieci do szkoly. Po Chicago przemieszczalismy sie BLUE LINE, ktora obejmuje takie srodki transportu jak autobusy, tramwaje, pociagi, a za 3 dniowy bilet zaplacilam tylko 14$ i moglam jezdzic gdzie chce i ile tylko mi sie podoba. 
Z lotniska pojechalismy zostawic moje bagaze w hostelu, oczywiscie nie musialam sie meczyc i szukac tego hostelu jak nienormalna, gdyz moj obeznany kolega znal droge do wiekszosci miejsc w Chicago (jest w US tyle co ja, okolo 4 miesiecy). W hostelu zaplacilam za dwie osoby, co by miec moj dwuosobowy pokoj tylko dla siebie, bo nie wiem czy wiecie, ale w hostelach czasem rozni ludzie moga po prostu dolaczyc do waszego pokoju. Sa pokoje np. 10osobowe i jesli jest tam 8osobowa ekipa, 2osoby moga do tej ekipy dolaczyc, nawet jesli ludzie sie nie znaja. Tak tylko proboje wyjasnic, bo ja np o tym nie wiedzialam zanim przyjechalam do USA. Teraz juz znam roznice miedzy HOTELEM a HOSTELEM :).
Przyszlo co do czego a recepcjonista zaprowadzil mnie do czteroosobowego pokoju ( z czterema lozkami) i mialam go tylko dla siebie, placac za dwie osoby haha. Wiem, skomplikowane. 
Po zostawieniu rzeczy pojechalismy do centrum i tam sie zaczelo, te wszystkie przepiekne, ogromne budynki, cos niesamowitego! Mialam to szczescie, ze moj kolega zaplanowal mi praktycznie caly trip i wszystkie rzeczy, ktore powinnam zobaczyc. Ja mu tylko pokazalam liste, co slyszalam, ze jest warte odwiedzenia, a on rozplanowal to co do dnia. 



Pierwszym punktem, byla LAZIENKA. Tak, lazienka haha, w John Honcock center z o takim widokiem na miasto:




Sama nigdy w zyciu bym sie nie dowiedziala o tym miejscu, i nigdy bym tam nie zawitala.
Z "lazienki widokowej" ( o ktorej nie wiele osob wie ) wybralismy sie na spacer wzdluz jeziora Michingan, wprost do Navy Pier.








Tam zjedlismy szybki objad, i pojechalismy do domu kolegi, bo musial odebrac swoje host dzieci ze szkoly. On musial przepracowac kilka godzin, a ja w tym czasie wrocilam do swojego hostelu i zdrzemnelam sie po ciezkiej nocy (haha tak, od 3 rano na nogach). Wieczorem mielismy w planach pojsc z jego znajomymi do baru. Jego znajoma, rowniez jest z francji, ma 28lat i rok temu byla au pair ale wyszla za maz za swietnego faceta, po 4 miesiacach znajomosci. Poznalam ich obu i planuja teraz wyprowadzic sie do Europy, wiec uwiezcie mi, ich slub byl z milosci, nie dla 'green card'. Skonczylismy imprezowac okolo 1, wiec dosc wczesnie. Gdy wrocilam do hostelu, w kuchni bylo kilkoro ludzi, wiec gdy poszlam napelnic butelke woda oni zaczeli do mnie gadac i tak poznalam kilku innych ludzi z europy.

03.11.2012r (sobota) 

Nastepnego dnia pierwszym miejscem, ktore mielismy odwiedzic bylo Cloud Gate - slynna fasolka. Ale po drodze na stacje napotkalam polska restauracje! Oczywiscie musialam zrobic sobie z nia zdjecie :D :


Dalej idziemy, jedziemy, idziemy...



I jest! Przepiekna fasolkowata fasolka!



no i przedstawiam wam na zdjeciu kolege z Francji


Pozniej przeszlismy sie po okolicy, by porobic zdjecia z pieknym widokiem na downtown:


 titanic :D
 (just) keep calm !




Oraz z pieknym widokiem na milion toalet w dwoch rzedach haha :)

Na obiad mielismy spotkac sie z innymi znajomymi mojego francuskiego kolegi, w downtown, czekajac na nich wybralismy sie na zakupy. Ja kupilam sobie zwykly bialy sweterek w Hollister z malutkim znaczkiem i napisem CALIFORNIA, bo wciaz tesknie za San Francisco. Na obiad zjadlam jakies makarony, ktore byly dosc dobre, ale nie wygladaly najlepiej. 


Po obiedzie chcialam zobaczyc jeszcze raz Navy Pier, gdyz ostatnim razem nie poszlismy do miejsca z widokiem na downtown, tym razem widzialam to miejsce przed zmrokiem:

i po zmroku... <3

Po calym zwiedzaniu, zrobilo sie dosc pozno. Okolo 19.00 bylam znowu w hostelu i mialam okolo godziny, zeby przyszykowac sie na kolejna impreze. Najpierw poszlismy do mojego znajomego znajomej, ktora mieszka w apartamencie w DOWNTOWN, z o takim widokiem!!!!:


Nastepnie przenieslismy impreze do jednego z klubow, oczywiscie nie obylo sie bez przygod. Bedac przy bramce, nagle kobieta przy kasie chciala skasowac kazdego z nas po 20$ ! Tak, wejscie do klubu tamtej nocy bylo po 20$, a to nie malo. Bylo nas okolo 7 osob ale ja i jedna z dziewczyn pierwsze obrudzilysmy sie na piecie i powiedzialysmy, ze dziekujemy bardzo ale to troche za drogo, po czym jeden z ochroniarzy nas zgarnal i powiedzial ze wchodzimy za darmo ! hahaha, tak dzieki nam cala nasza ekipa mogla wejsc za free, nawet chlopak (moj znajomy), ktory byl z nami. W klubie tylko ja i jedna z dziewczyn chcialysmy tanczyc, wiec poszlysmy jak najblizej DJ i przetanczylysmy prawie cala impreze, a w tym czasie jeszcze ustawialy sie do nas kolejki okropnych facetow, ktorzy chcieli z nami zatanczyc haha. Niestety to nie byl ich dobry dzien, kazdy z nich uslyszal. NO, THANK YOU. Troche bylo mi dziwnie, bo jeden sie na mnie gapil z godzine, nie odwracajac wzroku, bylo to dosc przerazajace. Do tego inny podszedl i sie zapytal " when will be my turn?", nie wiedzialam co odpowiedziec zeby nie byc zbyt nie mila wiec powiedzialam poprostu 'not today :) ' haha. Z imprezy wrocilismy okolo 2/3 w nocy, bylam wykonczona, ale byl to typ pozytywnego zmeczenia, ktorego nigdy sie nie zaluje!
(rozmazawszy sie)


04.11.2012 (niedziela)

Ostatniego dnia mojego pobytu musialam wymeldowac sie z hostelu juz o godzinie 11.00, co bylo dla mnie zdecydowanie za wczesnie. Francuski kolega byl zobaczyc zawody gimnastyczne jednego z host dzieci, co trwalo do godziny 13.00, ja w tym czasie poszlam do kawiarni, ktora mialam naprzeciw mojego hostelu, wypilam kawke i zjadlam pysznego muffina na sniadanie. Pozniej poszlam do sklepu i kupilam jakies slodkosci dla kolegi, bo bylam mu na prawde wdzieczna za to, ze poswiecil mi tyle czasu! Poszlam po niego, zaplanowalismy moj ostatni dzien i w droge! Naszym ostatnim punktem bylo zobaczyc skydeck Willis tower. Oczywiscie kolejna przygoda - poprzedniego dnia, w sobote kupilismy na jakiejs stronie bilety, wydrukowalismy maile, ktore nam przyslali z potwierdzeniem i z takimi papierkami poszlismy na Willis Tower. Stojac w kilometrowej kolejce, nagle zanotowalismy napis na naszych kartkach " this email is not your ticket! " - SHIT. Nagle stres, ze bedziemy musieli placic za bilety jeszcze raz, bo stojac juz pol godziny w tej kolejce do biletow nie chcialoby sie nam juz rezygnowac. Nagle jakas babeczka wola ' WHOOO HAVE A TICKETS?! COME TO THESE LINEEE! " no to ja poszlam do niej i pokazuje tego maila, czy moze byc, a ona ze mamy isc do goscia obok :D I jak ten gosciu sprawdzal nam te bilety to nic z nich nie rozumial i powiedzial z wielkim usmiechem 'whatever, come in'. I tak uniknelismy godziny lub dwoch stania w kolejce po bilety :D Czulismy sie jak goscie VIP, bo nikt inny nie mial takich karteczek z niby biletami haha. A tutaj kilka zdjec jak bylo na 103 pietrze:







W budynku bylo tak dobre WiFi, ze moglam zadzwonic do mojego brata i rodzicow na skype i pokazalam im w kamerce to co ja moglam zobaczyc, cos niesamowitego!:


Po Willis Tower poszlismy na Michigan avenue bridge i ogolnie przeszlismy sie Michigan avenue:







I tak dzien sie skonczyl, a ja musialam wrocic do hostelu po moje bagaze i z nimi na lotnisko. Moj kolega pojechal ze mna, pomogl znalezc moj terminal, ale nie omal zasnal w drodze na lotnisko (40minut w tramwaju) czemu w ogole sie nie dziwie, bo po takim dniu tez prawie zasypialam na stojaco, tylko ze on musial wstac o 6 rano, a ja o 10.00. 
Opuszczajac Chicago plakalam w samolocie, bo tak bardzo nie chcialam opuszczac tego pieknego miejsca i tych wspanialych ludzi...



A teraz niestety musze konczyc ten dlugi post, bo niedlugo zamykaja starbucks! 
Pozdrowienia kochani :*


14 komentarzy:

  1. piękne zdjęcia! no i kolega z francji niczego sobie!;)

    OdpowiedzUsuń
  2. aa! San Francisco, a teraz Chicago. Nie za fajnie Ci tam ? :)

    a z dużym wyprzedzeniem kupowałaś bilety lotnicze? jesli to nie jest tajemnicą, jak wychodzi cenowo taka wycieczka samolotowa?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie kupywalam z duzym wyprzedzeniem, okolo miesiac przed wylotem i wyszlo mi 200$ w dwie strony. Nastepny post zrobie o kosztach takiej wycieczki! :))

      Usuń
    2. oo. to w sumie nie dużo. :) Fajnie że powstanie taki post. :)

      Usuń
  3. Aaaaa, po obejrzeniu Prison Break bardzo chciałam się wybrać do Chicago, ale teraz chce jeszcze bardziej :D fajnie, że podróżujesz a nie siedzisz na tyłku tak jak większość dziewczyn tutaj, szkoda, że mieszkasz tak daleko, ale jak będziesz chciała odwiedzić SF ponownie, to zapraszam :DD

    i serio masz pięknu uśmiech :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Czemu piszesz z starbucks'a? Nie masz neta w domu? Na serio sie pytam bo znam tutaj jedną au pair co neta nie ma i trochę tak lipnie.
    Po pierwsze - Świetna relacja ! Naprawdę. Nie lubię dużo czytać bo jestem leniem ale Twoją notkę przeczytałam od deski do deski. Fajnie, że wycieczka Ci się podobała ! I poznałaś wiele świetnych ludzi! Mam nadzieję iż jeszcze nam coś pokażesz ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha nie no, bez internetu bym nie przezyla, mam w domu, na komorce etc., wszystko jest ok, ale bardzo lubie posiedziec sobie sama w starbacks'ie, ale jednak wsrod ludzi.
      Ciesze sie, ze notka sie podoba a juz za okolo 2 tygodnie opisze moja kolejna podroz :))

      Usuń
  5. Zazdroszczę wycieczek. Chicago, San Francisco. Zwiedzaj, zwiedzaj i zaraz zdawaj nam relacje ! Oczywiście czekam na następne wpisy nie tylko te z wypraw. :D
    Kolega z Francji muszę przyznać very handsome. ;)
    Swoją drogą masz na prawdę piękny uśmiech !

    Jest jeszcze możliwość zobaczenia twojego filmiku do aplikacji ?

    Trzymaj się ciepło, trzymam za Ciebie kciuki. :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Od jakiegoś czasu marzę o wyjeździe jako au pair do USA, ale cały czas mam jakieś obawy, że sobie nie poradzę i takie tam. Właśnie przejrzałam cały Twój blog i muszę powiedzieć,że baaardzo mnie motywuje :) jest świetny! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej! Zakochałam się w Twoim blogu - jesteś megapozytywną osobą. Za rok chcę również jechać jako au-pair do stanów. Mam pytanko - ile mniej wiecej dolców trzeba ze sobą wziąć?? Dodam, że dla mnie już sama opłata programowa cultural care jest sumą dosyć zaporową...:(

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale ci zazdroszczę, ja jeszcze muszę poczekać 3 lata:)

    OdpowiedzUsuń
  9. masz super ten blond!
    jaką farbą zafarbowałaś ?

    OdpowiedzUsuń
  10. haaaaaaaaaaaaaaaaalo wracaj tutaj! :)

    OdpowiedzUsuń