sobota, 28 lipca 2012

Co słychać w Colorado :D

To ja! Żyje i jestem w USA! :D
Myślałam, że jak już tutaj dotrę to będę pisać codziennie i zawsze zastanawiałam się czemu Au Pairki, które wczesniej pisały regularnie przestają nagle pisać. Teraz już wiem. Kompletny brak czasu, a jak jest czas to wtedy jest brak ochoty na wszystko, jest ochota tylko na relax albo spotkanie ze znajomymi. Póki co nie mialam tych spotkan wiele, ale jestem dopiero 2 dzień urodzinki. Szkolenie w miarę mi się podobało, pomijając fakt, że było na nim około 60 niemek, około 60 ludzi z innych narodowości jak Szwecja, Kolumbia etc, a 4 osoby z Polski. W pokoju byłam z Niemką i Kolumbijką, tej drugiej prawie w ogóle w tym pokoju nie widziałam, bo cały czas uciekała "do swoich". Na szkoleniu dobierają pokoje w ten sposób, że mieszkasz z osobami, które później będą blisko ciebie w USA i rzeczywiście tak było, obie mieszkają do 2h drogi ode mnie, a mając samochód to nie jest problem.


U rodzinki czuję się bardzo swobodnie, tak samo jak i oni czują się ze mną. Dzisiaj hostka powiedziała mi, że czuje jakbym była już tu od wieków haha. Miło to słyszeć, tym bardziej, że jestem tutaj dopiero dwa dni. Lecąc z Nowego Jorku do Denver siedziałam w samolocie obok pewniej kobiety (ok. 55 lat), gdy raz zapytałam stewardessę po ile jest woda, ta miła starsza kobieta powiedziala mi że woda jest za darmo, i tak zaczeła się nasza konwersacja. Zaczęła mi opowiadać o wszystkich miejscach które warto zobaczyć w Denver, pytała gdzie lecę, opowiadałam, zagadywała mnie, była prze miła! Na końcu lotu dała mi swoją wizytówkę i powiedziała, że jeśli będę miała jakikolwiek problem to mam do niej dzwonić i że ona mi zawsze bedzie próbowała pomóc, chyba jeszcze nigdy nie spotkałam kogoś takiego, kto jest tak bezwarunkowy i pomocny, a najlepsze jest to, że połowa amerykanów taka jest. Jak wyszłyśmy z samolotu uściskałyśmy się serdecznie i każda poszła w swoją stronę. Ja poszłam szukać mojej host family przy bagażach :D. Na początku troche sie zmartwiłam, bo gdzieś się schowali w tłumie, ale w pewnym momencie ich Au Pairka Lina wyskoczyła z tłumu i mnie uściskała, później host father i host mother i Addison. W bagażu podręcznym miałam różowego konika dla Addison, żeby dać jej coś na lotnisku, i teraz nie może się z nim rozstać. Addison jest kochana, co prawda czasem marudna jak jest bardzo zmęczona, ale to jest normalne u dzieci w jej wieku. Wczoraj miałam jakby pierwszy dzień 'pracy' z Liną (ich Au Pair) i próbuję uczyć się co dziewczynka lubi robić najbardziej, co lubi jeść czy też czego nie lubi.


Nawet nie wyobrażacie sobie jak bardzo sie ciesze, że prezenty spodobały się mojej host family! haha najlepsze jest to, że hostowi zasmakowała też żubrówka z sokiem jabłkowym, świetnie :D. Oni również dali mi pudełko z prezentami, w tym dostałam pamiętnik, album, kubek, wszystkie rzeczy do łazienki do mycia etc, breloczek, koszulkę "Colorado", słodycze i wszystko czego mi potrzeba <3. W dzień mojego przyjazdu zjedliśmy jeszcze Lasagne o 21.00 haha, byłam strasznie wygłodniała, bo ostatni posiłek jadłam o 11.00 jeszcze na szkoleniu. W ogóle nie lubie tej zmiany pory posiłków, ale chyba bede musiała przywyknąć. Mianowicie bede jeść śniadanie około 7.00 rano, lunch ok. 12.00 ( który jest dla mnie jak obiad) i później wciągu dnia oni jedzą milion przekąsek aż do godziny 18.00, bo wtedy mają najwiekszy posiłek - obiad. Muszę się również pochwalić, że wczoraj (piątek) byłam z Liną (Au Pair) na prywatce. Prywatka w hotelu, która później przeniosła się obok basenu, możecie to sobie wyobrazic? Ja sie czułam jak w amerykańskim filmie ( do tego te czerwone kubeczki ) haha, no i jeden chłopak wyglądał całkowicie jak Adam Sandler, przysięgam. Nie chciałam pić tam alkoholu, bo wciąż siedzi mi w głowie fakt, że nie mam 21 lat, a ja chcę zostać tutaj ten caluuuutki rok, nie chce wracac juz po kilku dniach. Przed prywatką byłam też z innymi au pairs na czymś w stylu pait ball ale to nie było to samo. Mielismy kamizelki z takimi czujnikami które reagowały na laser i każdy miał swoją spluwę i atakował przeciwną drużynę. Moja druzyna była zielona, a jacyś tam ludzie byli czerwoni haha. Tak czy inaczej przegralismy, bo czerwoni trafili nas laserem wiecej razy. Jestem pewna, że jeszcze tam wrócę, kosztowało to 7$ ale było tego warte, bawiłam sie niesamowicie dobrze, i ta adrenalinka czy ktoś zaraz nie wyskoczy zza rogu i nie zaatakuje cie laserem hahah :D.


Dzisiaj to by było na tyle, pod spodem wstawiam jeszcze kilka zdjęć co by was nie zanudzać samym pisaniem. Enjoy ! :D
pokój na szkoleniu w New Jersey
Colorado

Najgorsze jedzenie, jakie w życiu jadłam. Słodki kurczak w jakimś obrzydliwym słodkim sosie, chyba została tam wsadzona tona cukru, a za tą przyjemność zapłaciłam 8$. Z ciekawostek dodam, że na imprezie mówili, że to obrzydliwe jeść kanapke z serem i KECZUPEM albo pizze z KECZUPEM hahaha. A jak powiedziałam o jajecznicy z Keczupem to już w ogóle padli na twarz i stwierdzili że to jest ohydne. Nie czaje o co im chodzi, jedzą taki szit jak na zdjęciu, a nigdy nie spróbowali kanapki z serem i keczupem, która jest najlepsza na świecie <3
time squere!
Wycieczka po Nowym Jorku. Zdjęcie zrobione obok widoku  na statuę wolności, ale statua była tak daleko, że zdjęcia ze mną nie są warte publikowania.









poniedziałek, 16 lipca 2012

Prezenty dla rodzinki i nowinki.

Kilka faktów z mojego życia:
-znowu zmieniłam kolor włosów, tym razem na BLOND! Wiem, że to bardzo niezdrowo tak często farbować, ale nic nie poradzę, że babcia poszła do fryzjera i zapłaciła za moją wizytę. Taka niespodzianka, a że od zawsze marzyłam o blondzie, to taki też kolor teraz mam.
-od czwartku do wczoraj (niedziela) byłam w Mielnie, które mnie zniszczyło jak chyba każdego. Byłam tam z moją przyjaciółką i później dojechał mój brat ze swoją ekipą. Poznałam mnóstwo ludzi, wybawiłam się, zobaczyłam moje ukochane morze i dzisiaj odsypiałam to Mielno do 15.00. (tutaj jedno ze zdjęć zrobione przez klubowego fotografa: 
http://a1.sphotos.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-ash3/523987_395191823863178_1905786899_n.jpg  )
-zostało mi tylko 7 dni do wyjazdu, jestem zestresowana, podekscytowana i chora na samą myśl o tym. Tak wygląda puplit mojego komputera (wszędzie mam 'lists to do' - przepraszam za 'buty do SZEFCA' hahah, a po prawej pogoda w moim Polskim mieście i moim przyszłym Amerykańskim mieście):


teraz przejdę do konkretów, post miał być o prezentach dla host rodzinki i dla ich obecnej Au Pair.

Dla Addison:
w tle prześliczne opakowanie z pieskiem kupione w primarku
 domino i barbie
 zestaw niemieckich słodyczy, literki do układania, mazaki z pieczątkami i księżniczkami, które uwielbia
 kolorowanka




Dla hosta żóbrówka i do tego zakupię ze słodyczy Michałki:

Dla hostki zestaw SPA, truskawkowa sól do kąpieli i to drugie to nie jest bombonierka, tylko musujące kulki do kąpieli + ptasie mleczko:


dla ich obecnej Au pair również mam zamiar dać ptasie mleczko i jakąś czekoladę. Myślę, że zaszalałam haha. Ale nie wiem czy dla ich Au Pair mam wystarczający prezent. Co o tym myślicie?

niedziela, 8 lipca 2012

Wróciłam, coś tam bazgram.

Przyszedł czas przypomnieć o sobie, że żyję :). To nie tak, że nie mam czasu ani chęci, bo czas i chęci są, ale przez te wakacje tak bardzo się rozleniwiłam, że teraz mi ciężko do czegokolwiek się zabrać (do predeparture project również...). Aktualnie moim głównym, całodniowym zajęciem jest oglądanie wszystkich serii serialu Beverly Hills 90210 (tego nowego wydania) i jestem tak tym wszystkim wciągnięta, że oglądam po 10odcinków dziennie! Haha. Oczywiście nie jestem też odludkiem i wychodzę z przyjaciółmi na imprezy, ale tylko wtedy kiedy się trochę ochładza na zewnątrz, czyli na wieczór. Ah, zapomniałam też powiedzieć, że wróciłam z Niemiec w środę, autokar był strasznie nie wygodny, a przez wypadek na drodze jechałam nim 14h. Do tego jeszcze zaszalałam i odrazu po powrocie zrobiłam sobie czerwone, albo i rude włosy hahaha...masakra, na zdjęciu tego aż tak nie widać, ale obojętnie, oto ja! :D

PS. następny post będzie o prezentach dla host rodzinki. 
PS.2. Powodzenia dla wszystkich wyjezdnych i rozpoczynających swoją przygodę! :***